Po długiej przerwie od pisania opowiadań powracają przygody Taki i Mufasy ;) Tęskniliście?
Po ostatnim zajściu nie odzywałem się do brata, jednak byliśmy braćmi, musiałem być w miarę blisko niego. Jednak nie ukrywałem mojej złości. Mufasa próbował ze mną rozmawiać ale ja najczęściej go ignorowałem. Ahadi był na mnie zły z tego powodu. Dlaczego mówię na niego po imieniu? Bo on już ojcem dla mnie nie jest. Nikt nigdy nie poznał prawdy, jak było naprawdę wiedziałem tylko ja i Mufasa. Szkoda tylko że nikt nie chciał słuchać mojej wersji.
Pewnego dnia Mufasa wybierał się do Sarabi i Sarafiny. Też bym poszedł gdyby nie świadomość że on też tam będzie. Jednak matka kazała mi iść ze ,,starszym" bratem. Szliśmy w milczeniu i Mufasa jak zwykle próbował zacząć rozmowę:
- Dawno się nie widzieliśmy z dziewczynami prawda?
-Może. - odpowiedziałem obojętnie nawet na niego nie patrząc.
-Zauważyłem ostatnio że grzywa zaczyna ci rosnąć. - mówił dalej.
-Może. -powtórzyłem w ten sam obojętny sposób dalej nie zwracając uwagi na brata.
Mufasa nienawidził być ignorowany, zezłościł się i zaszedł m i drogę mówiąc do mnie:
-Taka! Nie zachowuj się jak dziecko! Żałuje swojego czynu naprawdę, wiem że mi nie wybaczysz, ale nie możesz udawać że mnie nie znasz!
- Może mogę. - syknąłem, tym razem patrząc mu w oczy.
- Słuchaj Taka, naprawdę bardzo cię przepraszam to nie tak miało wyjść. Nie ma dnia żebym nie żałował tego tchórzostwa. Wybacz mi bracie.
Nie wiem czy to te słowa ,,bracie", czy chęć pójścia dalej ale powiedziałem zwykłe - Okey. Ominąłem Mufasę i szedłem w stronę dziewczyn. Mufasa był wyraźnie zadowolony.
Jakieś pół godziny potem bawiliśmy się z dziewczynami. Znaleźliśmy kamień, i podawaliśmy go sobie nawzajem. Jednak w pewnym momencie za mocno odbiłem i nasza piłka wleciała w wysoką trawę. Usłyszałem wyraźne niezadowolenie, więc powiedziałem:
- Spokojnie przyniosę lepsza w mgnieniu oka!
Powiedziałem i nie czekając na odpowiedź wskoczyłem w wysoką trawę, nie znalazłem poprzedniej, więc wybrałem się na poszukiwanie nowej.
Przeszukałem chyba całą lwią ziemie, ale nigdzie nie było czegoś co by choć przypominało zgubioną piłkę.
Zobaczyłem nieco ciemniejsze miejsce, to pewnie terytorium hien. Przypomniałem sobie słowa rodziców że nie można mi tam chodzić. Jednak nie mogłem wrócić z pustymi łapami. Wszedłem nieśmiało na nieznane tereny. Zapuściłem się naprawdę daleko. Byłem smutny i rozdrażniony, bo nigdzie nie mogłem znaleźć odpowiedniego kamienia, szedłem przed siebie nie patrząc. Wpadłem na kogoś. Ogarnąłem się i popatrzyłem. Odskoczyłem nerwowo gdy doszło do mnie kogo spotkałem. To były trzy małe hieny.
Patrzyły na mnie zadziwione. Jedna powiedziała do drugiej:
- Teraz tych lwów jak mrówków, prawda Shenzi?
- Zgadza się Banzai.
Trzecia ( chyba najgłupsza ) zaśmiała się tylko.
Nie wyglądały zbyt groźnie, słownictwo też nie robiło wrażenia. Właściwie sprawiały wrażenie zwykłych głupków. To tych hien tak przeraził się mój brat? Tym dał się przegonić i podrapać? Śmiałem się z niego w duchu.
Zaczęły do mnie podchodzić.
-Nie zbliżajcie się. - krzyknąłem, pokazując zęby.
One jednak nie przeraziły się, tylko dalej gadały między sobą:
- To chyba młody król.
- Nie no co ty?! Młody król był u nas miesiąc temu.
Gadały między sobą nie zwracając na mnie uwagi, jakbym nie istniał. Przyzwyczaiłem się już do tego, bo tak codziennie miałem z ojcem. Z każdym ich słowem coraz mniej się ich bałem. Nawet przestałem ich słuchać. Ale w pewnym momencie jedna podeszła i zapytała:
-Jak ci na imię lewku?
- Yyyyy.... Jestem Taka.
- Ja jestem Shenzi, to mój brat Banzai. A ten obok to Ed.
Czy one chciały się zaprzyjaźnić? To wszystko było dla mnie strasznie dziwne, już się ich nie bałem, wręcz przeciwnie - interesowały mnie.
-Czego tu szukasz? -zapytał Banzai.
- Kamienia. Takiego dosyć okrągłego.
-Kamienie my tu mamy, ale więcej mamy tutaj kości. - odpowiedziała jedna.
Kości? - pomyślałem. Chyba najlepiej jak sobie z tąd pójdę.
-No miło było, ale ja muszę iść. - powiedziałem cofając się.
Odszedłem. Jednak po krótkiej chwili dogonił mnie Banzai z kamieniem w pysku krzycząc:
-Lewku!
Zatrzymałem się. Hiena podarowała mi kamień i powiedziała:
-No to do następnego spotkania.
I pobiegła z powrotem do rodzeństwa.
Wtedy dotarło do mnie że to napewno nie te hieny zaatakowały Mufasę.
Co sądzicie o tym opowiadaniu? Piszcie w komentarzach :p
nareszcie <3 genialne i czekam na nastepne XD
OdpowiedzUsuńBędą na pewno ;) Robię sobie zapas postów na wszelki wypadek :D
OdpowiedzUsuńI kolejna fajna historia :)). Oby tak dalej ^^
OdpowiedzUsuńFajna historia ;P Niecierpliwie będe czekać na następną.
OdpowiedzUsuńCD ! CD ! CD !
OdpowiedzUsuńCHCE CIĄG DALSZY! XD
Super ^^ czekam na kolejne :3
OdpowiedzUsuńNo no no! Bardzo ładnie.
OdpowiedzUsuńAkcja opisana gładko, zwięźle, lekko - jak dla mnie na plus.
Błędów mało (napisałaś "z tąd", a powinno być "stąd"), z interpunkcją coraz lepiej. Uważam, że opowiadania nie powinny być "wyśrodkowane", ale ustawione "od lewej", łatwiej się to wtedy czyta.
Bardzo mi się podoba postęp. C: